Święto Pracy na oczyszczalni – Majówka Zdzicha

Zdzichu świętuje Święto Pracy na oczyszczalni – grill w oparach mgły i triumfalny uśmiech.
5
(5)

🚿 Święto Pracy Zdzicha: od pompy do grilla

Majówka. 1 maja. Słońce leniwie wspinało się nad kominami oczyszczalni „Czajnik”, a na pobliskich działkach już rozstawiano grille, leżaki i parasole. Wszyscy świętowali. No, prawie wszyscy.

Na terenie oczyszczalni panowała cisza, przerywana tylko jednostajnym szumem przepływających ścieków. I nagle – stukot gumowców. To Zdzichu, operator oczyszczalni z powołania (i braku alternatywy), paradował dumnie w stronę starej przepompowni.

W jednej ręce – kubek kawy, w drugiej – klucz francuski rozmiar XL. Czapka z napisem „Czajnik” na głowie przekrzywiła się lekko na bok. Wyglądał jak mieszanka hydraulika, kapitana i komandosa. Stanął na środku placu i donośnie oznajmił:

– Święto Pracy, nie? No to TRZEBA coś naprawić! Bez pracy nie ma zabawy, to wiadomo!

Zdzichu podszedł do starej pompy oznaczonej tabliczką „UWAGA: kapryśna!” Już od miesięcy wydawała dźwięki przypominające kaszlącego dinozaura. Ale jak to na oczyszczalni – „jak działa, to nie ruszać”.

Dzisiaj, w Święto Pracy, Zdzichu uznał, że czas na heroiczny czyn.

🔧 Operacja: Reanimacja Pompy

Stanął przy pompie, odstawił kubek na skrzynkę z bezpiecznikami (co później się zemściło), i zakasał rękawy. Otworzył właz i… westchnął.

– Piękne! Wszystko zaklejone tłuszczem, szlamem i… co to, skarpeta?!

Zdzichu wyjął z wirnika zaplątaną, zmęczoną życiem skarpetę sportową w kolorze szaro-błotnym. Pokręcił głową i mruknął:

– Chyba rekord. Jeszcze sandała do kompletu i idę na plażę.

Z pomocą klucza, młotka i kilku słów nie do cytowania udało się uwolnić wirnik. Pompa sapnęła, zamruczała i ruszyła – jak stary traktor po remoncie.

Zdzichu, cały w smugach smaru i śladach ścieków, wzniósł triumfalnie kubek kawy:

– Żyje! Naprawiona! Kto świętuje lepiej ode mnie, ręka w górę!

Odpowiedziała mu tylko pusta przepompownia i przeciągły syk zaworu powietrza.

🍖 Misja: Grill Mocy

Po takiej heroicznej akcji Zdzichu poczuł, że zasłużył na nagrodę. I skoro inni pieką kiełbaski na działkach, to czemu nie urządzić grilla tutaj?

  • znaleźć stary ruszt,
  • zebrać kilka kawałków drewna,
  • zaopatrzyć się w rozpałkę.

Szybka inspekcja schowka przyniosła kanister z cieczą podpisaną nieczytelnie: „Do natrysków awaryjnych”.

– Rozpałka to rozpałka. Co się będę czepiał.

Zdzichu rozłożył ruszt, ułożył drewno, psiknął… i wtedy stało się coś, czego nie przewidział. Zamiast płomienia – buchnęła gęsta chmura parującej mgły o zapachu lekko przypominającym szorowanie studzienki kanalizacyjnej.

W sekundzie cały plac pompowni zamienił się w saunę klasy „ściekowa tropikana”.

😅 Kiełbasa na parze i inne przyjemności

Zdzichu stał pośrodku zamieszania, w oparach mgły. Kiełbaski wylądowały na rurze i zaczęły się gotować „na parze”.

Westchnął głęboko, otarł czoło i stwierdził filozoficznie:

– Swojsko, ekologicznie, aromatycznie. Majóweczka jak się patrzy!

Przycupnął na skrzynce z bezpiecznikami, z kiełbaską w jednej ręce i kluczem francuskim w drugiej, celebrując tę niecodzienną majówkę.

🚩 Zakończenie: Związek Zdzicha

W oparach mgły, w przemoczonych gumowcach i przy parującej kiełbasie Zdzichu doszedł do prostego wniosku:

– Trzeba założyć związek. Gumiaki Wiecznie Mokre! Ja będę przewodniczącym, zastępcą i sekretarzem. Sam sobie dam nagrodę!

Podparł się kluczem francuskim jak sztandarem i uniósł rękę w geście zwycięstwa.

Wastewater Tales – tam, gdzie inni grillują, Zdzichu ratuje pompownie!

Jak oceniasz tę historię?

Kliknij gwiazdkę i oceń Zdzicha!

Głosów: 5 · Średnia: 5

Jeszcze nikt nie zagłosował. Bądź pierwszy!

X
Facebook
LinkedIn
pl_PLPolish