🚿 Święto Pracy Zdzicha: od pompy do grilla
Majówka. 1 maja. Słońce leniwie wspinało się nad kominami oczyszczalni „Czajnik”, a na pobliskich działkach już rozstawiano grille, leżaki i parasole. Wszyscy świętowali. No, prawie wszyscy.
Na terenie oczyszczalni panowała cisza, przerywana tylko jednostajnym szumem przepływających ścieków. I nagle – stukot gumowców. To Zdzichu, operator oczyszczalni z powołania (i braku alternatywy), paradował dumnie w stronę starej przepompowni.
W jednej ręce – kubek kawy, w drugiej – klucz francuski rozmiar XL. Czapka z napisem „Czajnik” na głowie przekrzywiła się lekko na bok. Wyglądał jak mieszanka hydraulika, kapitana i komandosa. Stanął na środku placu i donośnie oznajmił:
– Święto Pracy, nie? No to TRZEBA coś naprawić! Bez pracy nie ma zabawy, to wiadomo!
Zdzichu podszedł do starej pompy oznaczonej tabliczką „UWAGA: kapryśna!” Już od miesięcy wydawała dźwięki przypominające kaszlącego dinozaura. Ale jak to na oczyszczalni – „jak działa, to nie ruszać”.
Dzisiaj, w Święto Pracy, Zdzichu uznał, że czas na heroiczny czyn.
🔧 Operacja: Reanimacja Pompy
Stanął przy pompie, odstawił kubek na skrzynkę z bezpiecznikami (co później się zemściło), i zakasał rękawy. Otworzył właz i… westchnął.
– Piękne! Wszystko zaklejone tłuszczem, szlamem i… co to, skarpeta?!
Zdzichu wyjął z wirnika zaplątaną, zmęczoną życiem skarpetę sportową w kolorze szaro-błotnym. Pokręcił głową i mruknął:
– Chyba rekord. Jeszcze sandała do kompletu i idę na plażę.
Z pomocą klucza, młotka i kilku słów nie do cytowania udało się uwolnić wirnik. Pompa sapnęła, zamruczała i ruszyła – jak stary traktor po remoncie.
Zdzichu, cały w smugach smaru i śladach ścieków, wzniósł triumfalnie kubek kawy:
– Żyje! Naprawiona! Kto świętuje lepiej ode mnie, ręka w górę!
Odpowiedziała mu tylko pusta przepompownia i przeciągły syk zaworu powietrza.
🍖 Misja: Grill Mocy
Po takiej heroicznej akcji Zdzichu poczuł, że zasłużył na nagrodę. I skoro inni pieką kiełbaski na działkach, to czemu nie urządzić grilla tutaj?
- znaleźć stary ruszt,
- zebrać kilka kawałków drewna,
- zaopatrzyć się w rozpałkę.
Szybka inspekcja schowka przyniosła kanister z cieczą podpisaną nieczytelnie: „Do natrysków awaryjnych”.
– Rozpałka to rozpałka. Co się będę czepiał.
Zdzichu rozłożył ruszt, ułożył drewno, psiknął… i wtedy stało się coś, czego nie przewidział. Zamiast płomienia – buchnęła gęsta chmura parującej mgły o zapachu lekko przypominającym szorowanie studzienki kanalizacyjnej.
W sekundzie cały plac pompowni zamienił się w saunę klasy „ściekowa tropikana”.
😅 Kiełbasa na parze i inne przyjemności
Zdzichu stał pośrodku zamieszania, w oparach mgły. Kiełbaski wylądowały na rurze i zaczęły się gotować „na parze”.
Westchnął głęboko, otarł czoło i stwierdził filozoficznie:
– Swojsko, ekologicznie, aromatycznie. Majóweczka jak się patrzy!
Przycupnął na skrzynce z bezpiecznikami, z kiełbaską w jednej ręce i kluczem francuskim w drugiej, celebrując tę niecodzienną majówkę.
🚩 Zakończenie: Związek Zdzicha
W oparach mgły, w przemoczonych gumowcach i przy parującej kiełbasie Zdzichu doszedł do prostego wniosku:
– Trzeba założyć związek. Gumiaki Wiecznie Mokre! Ja będę przewodniczącym, zastępcą i sekretarzem. Sam sobie dam nagrodę!
Podparł się kluczem francuskim jak sztandarem i uniósł rękę w geście zwycięstwa.
Wastewater Tales – tam, gdzie inni grillują, Zdzichu ratuje pompownie!
Jak oceniasz tę historię?
Kliknij gwiazdkę i oceń Zdzicha!
Głosów: 5 · Średnia: 5
Jeszcze nikt nie zagłosował. Bądź pierwszy!