W czwartek o świcie, zanim zdążyłem oprzeć się o maszynę do kawy, centrala zawyła jak wilk do księżyca. Alarm: awaria głównej przepompowni. Myślę sobie – pewnie znowu jakaś tłusta fryta albo zestaw podpasek i wacików. Ot, klasyka gatunku. Ale tym razem… było inaczej.
Na miejscu zastaliśmy pompę, która bardziej bulgotała niż pracowała, oraz kratki z czymś wielkim i błyszczącym wbitym w żebra jak wróżba z fusów. Z Gienkiem wyciągamy to coś ostrożnie, a tu niespodzianka: cały baner wyborczy kandydata na prezydenta! No serio – rozłożony jak żagiel, folia, sznureczki, nawet metalowe oczka. A na środku on – uśmiechnięty, z palcem wzniesionym i napisem:
„Nowa energia dla Polski!”
I rzeczywiście – nowa energia – do zapchania pompy, zatrzymania całej przepompowni i oblania mi butów ściekami z awaryjnego przelewu.
Gienek wziął to do ręki i mówi: „Zdzichu, przecież to ten, co gadał w telewizji, że zadba o infrastrukturę! To się chłop chyba pomylił z lokalizacją…”
Awaria zatrzymała wszystko na dobre trzy godziny. Musieliśmy ręcznie uruchamiać obejście i filtrować zawartość kosza mechanicznego jak archeolodzy na promocji. A kandydat? Trafił do szatni – zawiesiliśmy go koło starych gumowców i plakatu z BHP. Niech patrzy. Może się czegoś nauczy.
Wniosek? Kampania wyborcza weszła na nowy poziom – poziom kratek ściekowych. A u nas na oczyszczalni wszystko płynie… oprócz logiki niektórych obywateli.
PS. Kandydat nie przyznał się do winy, ale za to pompa dostała nowy filtr. I to się nazywa demokracja!
ZUCH
Podobał Ci się ten wpis? Możesz postawić mi kawę:
👉 Kliknij tutaj i postaw Zdzichowi kawę ☕
Jak oceniasz tę historię?
Kliknij gwiazdkę i oceń Zdzicha!
Głosów: 5 · Średnia: 3.8
Jeszcze nikt nie zagłosował. Bądź pierwszy!