🌱 Zdzichu i Inwazja mikroplastików – brokat w ściekach
Zapisane: wtorek, godz. 05:55 – jeszcze kawa parzyła się w czajniku, jeszcze zegar w sterowni nie zdążył się zawiesić, jeszcze kot Felek drzemkał obok piecyka.
„Mikroplastiki? A co to takiego?” – zapytał mnie Felek, choć jego wzrok był przyklejony do własnego ogona. Nie odpowiedziałem. Sam do końca nie wiedziałem.
Od kilku dni woda w oczyszczalni była dziwnie błyszcząca. Jakby ktoś rozsypał w niej brokat. Konwencjonalne systemy ponoć radzą sobie z większością zanieczyszczeń, lecz z mikroplastikami mają trudność. Te drobinki, mniejsze niż 5 mm, potrafią przeniknąć wszędzie i – jak twierdzą naukowcy – mogą szkodzić zdrowiu.
Halina kręciła nosem, mówiąc, że to pewnie moda z Internetu, a kierownik twierdził, że to kolejna „teoria spiskowa” jak 5G.
Początek przygody
Wtorek zapowiadał się spokojnie, dopóki suczka nie zaczęła warczeć na zbiornik osadu wtórnego. Kiedy podeszliśmy bliżej, zobaczyliśmy coś niepokojącego: na powierzchni pływały tysiące drobnych, kolorowych kuleczek.
– Brokat z dyskoteki? – zapytał Felek. – To mikroplastiki – poprawiła suczka spojrzeniem, bo przecież nie umiała mówić.
Na tablicy wyników widniał alarm. System SCADA pokazywał parametry w normie, ale czujniki nie były zaprojektowane do wykrywania mikroplastików. Sytuacja wymagała działania.
Eksperyment w sterowni
Zadzwoniłem do kierownika. – Kierowniku, mamy problem. – Jaki tym razem? – warknął. – Brokat w ściekach. – Przestań pan pić te energetyki i działaj!
Pozostało wziąć sprawy w swoje ręce. Wiedziałem z artykułów naukowych, że naukowcy testują naturalne wyciągi roślinne, takie jak polisacharydy z okry i kozieradki, które wiążą mikroplastiki i sprawiają, że opadają na dno.
Halina, która nigdy nie wyrzucała niczego z kuchni, przyniosła słoik z suszonymi okrą i nasionami kozieradki. Felek sceptycznie obwąchał rośliny, a suczka chciała je zjeść.
Wlałem do próbki ścieków wyciąg z okry. W ciągu kilku minut drobinki zaczęły się zlepiać i opadać na dno. Takie roślinne „flokułanty” okazały się skuteczniejsze niż chemia z naszego magazynu.
Akcja w terenie
Kierownik nie był przekonany. – To na pewno przypadek – powtarzał. Ale gdy do zbiornika napowietrzania dorzuciłem kilka worków z wywarem z kozieradki, magiczny brokat zaczął znikać.
Zastosowaliśmy roślinny preparat w kolejnych komorach. Wyniki? Po godzinie skuteczność usuwania mikroplastików sięgnęła 80%, co potwierdził Felek łapiący w łapki coraz mniej drobinek.
Wieczorem system pokazał spadek alarmów. Woda odzyskała klarowność. Kierownik w końcu przyznał mi rację, choć dodał, że rośliny trzeba będzie wpisać do rejestru zakupów.
Epilog
Usiadłem w sterowni, sącząc kawę. Felek spał na moich kolanach, a suczka leżała u stóp. Na mojej czapce widniał mały monogram „WT” – logo Wastewater Tales, które przypominało mi, że każda historia ma swój morał.
Morał? Nie każdy problem da się rozwiązać chemią – czasem natura wyciąga z rękawa najlepszy filtr.
Mikroplastiki mogą być niewidzialne, ale nie są niepokonane. Wystarczy otworzyć głowę na nowe rozwiązania, nawet jeśli pochodzą z kuchni Haliny. A Felek i suczka? Oni już wiedzą, że nie wszystko, co błyszczy w ściekach, jest złotem.
Jak oceniasz tę historię?
Kliknij gwiazdkę i oceń Zdzicha!
Głosów: 1 · Średnia: 5
Jeszcze nikt nie zagłosował. Bądź pierwszy!