Sobota, godzina 7:15.
Dziennik Zdzicha – Wstaję nieco wcześniej niż zwykle. Nie dlatego, że coś się popsuło na oczyszczalni. Nie dlatego, że znowu zalało szafę sterowniczą. Po prostu… obudziłem się z dziwną myślą: a może dziś nie będę wąchał siarkowodoru od rana? Może czas zrobić coś dla siebie. Zdzichu na ryby – oto plan!
Spakowałem sprzęt. Czytaj: starą wędkę po wuju Mietku, wiadro po farbie (na przynęty i ewentualną zdobycz) oraz termos z żurkiem. Wziąłem też ponton. No dobra, ponton to za dużo powiedziane – to raczej rozkładana opona z marketu z 2012 roku, która od dekady leży za kontenerem z piaskiem.
🪤 8:32 – Zdzichu wypływa
Po krótkiej walce z komarami, sitowiem i własnym poczuciem bezsensu życia, wreszcie wypłynąłem na zbiornik retencyjny, który przez niektórych bywa mylnie nazywany „jeziorem Złotym”.
Spokój. Cisza. Zero wkurzających alarmów. Zero telefonów z gminy. Tylko ja, woda i śpiew ptaków, który w pewnym momencie okazał się być… sygnałem cofania śmieciarki na parkingu obok.
🐟 9:04 – Pierwsze branie!
Zadrżała wędka. Wtedy poczułem się jak ci wszyscy goście z YouTube, co łowią metrowe karpie na kulki proteinowe i mają sponsora od spodni wodoodpornych.
Szarpnąłem. Zaciąłem. I się zaczęło. Walczyło to jak szatan. Czułem opór, pot. Wzrok skupiony, żyłka napięta jak emocje przed kontrolą WIOŚ-u.
🎁 9:09 – Złowiona tajemnica
Z wody wynurza się coś wielkiego. Ale to nie ryba. To nie szczupak, nie karp, nawet nie mutant z kanalizacji.
To… worek po cemencie.
Na worku było logo lokalnego składu budowlanego i napis: „Skarb Budowlańca – 25 kg nadziei”. Worek był pusty, ale w sercu poczułem dumę. W końcu nie każdy wraca z ryb z autentycznym artefaktem klasy BHP.
☁️ 10:40 – Powrót bohatera
Po jeszcze dwóch braniach (jedno to był stary but, drugie… zatopiony bidon z logo pewnej firmy od kanalizacji), postanowiłem wrócić. Nie chodziło o brak efektów, tylko o głód. Mój termos z żurkiem już dawno był pusty, a sroki wyżarły resztki chleba.
Wracając, ciągnąłem ponton, worek cementu na sznurku i reputację, która znów mnie wyprzedziła. Ludzie z brzegu patrzyli jak na objawienie. A może na waria— znaczy… na Zdzicha.
💬 Zdzichowa mądrość na weekend:
„Nie wszystko, co ciągniesz z kanału, to syf. Czasem to historia. Albo przynajmniej dobre cardio.”
☕ Postaw Zdzichowi kawę
Jeśli śmiejesz się chociaż w duchu – możesz wesprzeć jego działalność tak:
Jak oceniasz tę historię?
Kliknij gwiazdkę i oceń Zdzicha!
Głosów: 4 · Średnia: 5
Jeszcze nikt nie zagłosował. Bądź pierwszy!