🛑 Zdzichu i BHP, czyli Bitwa pod Szafą na Mapki
Zapisane: czwartek, godz. 14:02 – tuż po inspekcji, a jeszcze przed zawałem.
W każdej oczyszczalni są rzeczy, o których się nie mówi, bo po co drapać blizny historii. U nas taką rzeczą jest szafa na mapki ewakuacyjne. Stoi w strefie technicznej D, między rurą ciśnieniową, a lodówką po radzieckim radiu. Nikt jej nie rusza, bo legenda głosi, że ostatni, który próbował, do dziś piszczy w wykresach telemetrycznych. Ale czasy się zmieniają. Przyszła nowa era. A z nią – kontrola z zewnątrz.
👩💼 13:58 – Przybycie kontrolera z piekła kadrowego
Nazywała się Eulalia B. – inspektorka BHP z doświadczeniem sięgającym epoki azbestu. Pojawiła się nagle, bez zapowiedzi, z laptopem, notatnikiem i linijką teleskopową, którą można było wysunąć do czterech metrów. Miała spojrzenie jak poziomica – zawsze w pionie, zawsze bez emocji.
– Proszę pokazać mapki ewakuacyjne – powiedziała tonem, jakby chodziło o dowód osobisty przed zabiegiem usuwania śledziony.
Zamilkłem. Spojrzałem na Staszka, on na mnie. Po chwili nasze oczy powędrowały do Jadzi z kadr, która jeszcze rano uparła się, że „czas przywrócić porządek”, bo Unia, bo regulacje, bo „jak to wygląda przy audycie z Głównego”. Właśnie przez nią uruchomiono legendarną szafę.
🗺️ 14:02 – Zderzenie z rzeczywistością mapkową
Szafa stoi w miejscu, które w dawnych czasach służyło jako skład rzeczy „potrzebnych, ale nie teraz”. By dostać się do niej, trzeba przejść przez plątaninę rur, skoczyć przez leżący paletopojemnik, uniknąć czujnika zalewowego i przechylić się jak pingwin w trakcie upału. Mapki teoretycznie wisiły na wewnętrznej stronie drzwiczek. Problem w tym, że z biegiem lat szafa została podniesiona… na palecie. Dla wygody. Żeby nie zawilgła. I teraz jej dno zaczynało się na 180 cm. Czyli wysokość zakazana według przepisów z 1986 roku.
– Zgodnie z rozporządzeniem Dz.U. 1997.109.704: mapy ewakuacyjne muszą być umieszczone w zasięgu wzroku osoby średniego wzrostu. To oznacza maksymalnie 160 cm od poziomu posadzki – wyrecytowała Eulalia, stukając linijką w beton.
⚔️ 14:07 – Bitwa pod Szafą
– Ale szafa ma wartość historyczną – próbowałem tłumaczyć. – To ostatni element wyposażenia z oryginalnego Czajnika z lat 70. Jeszcze ręcznie nitowana!
– I jeszcze ręcznie zaspawana, jak ją Marek 'Łatka’ naprawiał po tym, jak wpadł w nią wózek widłowy – dorzucił Staszek.
– Nie ma znaczenia – odparła inspektorka. – Proszę ją przemieścić, dostosować lub usunąć. I zaktualizować mapki – ten plan budynku wskazuje jeszcze palarnię. A palenie w budynku jest zakazane od 2008.
I wtedy to się zaczęło. Walka o każdy centymetr. Dosłownie.
Staszek przyniósł drabinę, Jadzia przyniosła poziomicę, a ja… modliłem się do świętego Normy Technicznej. Próbowaliśmy zdjąć szafę z palety, ale pod nią zamieszkał nasz kot – Burek. Przestawić się nie chciał. Zrobił kocią minę nr 17 („spróbuj mnie dotknąć, a zobaczysz hydraulikę w działaniu”).
🔧 14:12 – Kontruderzenie systemu
W akcie desperacji Staszek wdrapał się na taboret, który pamiętał jeszcze akcję „Niedokręcony Zawór 2015”, i próbował zamontować nową mapkę – niżej. Niestety, taboret okazał się równie stabilny co nasze finansowanie z funduszy modernizacji.
– Trzymaj mnie! – krzyknął, po czym… wpadł prosto w szafę. Drzwiczki otworzyły się z hukiem, mapa poleciała w górę, a czujnik tlenku węgla – z nieznanych przyczyn – włączył alarm.
Rozległo się wycie, brzęczenie i podejrzane „pyk”, które zwiastowało, że lodówka jednak jeszcze żyje. Automatyczny system powiadomień wysłał e-mail do działu kryzysowego, do dyrekcji, do straży miejskiej i – nie wiedzieć czemu – do mojego lekarza rodzinnego z dopiskiem „możliwe narażenie pacjenta na czynniki stresogenne”.
🐾 14:17 – Kocia interwencja
I wtedy, jakby nigdy nic, **Burek** wspiął się na szafę i usiadł prosto na starej mapce. Idealnie w centrum. Mierząc linijką – 182 cm nad ziemią.
– Kot nie jest przewidziany w przepisach – powiedziała Eulalia chłodno.
– Ale idealnie przysłania miejsce potencjalnego nieprawidłowego umieszczenia – próbowałem przekonać.
– On ją zabezpiecza. Przed ucieczką – dodał Staszek, jeszcze trzymając się ściany, ledwo żywy.
Eulalia westchnęła. Po raz pierwszy tego dnia. Zanotowała coś w kajecie. Prawdopodobnie: „Miejsce skażone absurdem. Zaniechać prób resocjalizacji.”
📜 14:30 – Epilog i protokół
Inspektorka zamknęła laptopa, zamknęła oczy i powiedziała:
– W protokole wpiszę: „nieprzewidziana interakcja z kotem, opór materiałowy jednostki terenowej, zjawisko lokalnej rzeczywistości równoległej”. Proszę przesłać nowy plan budynku w ciągu 30 dni.
– A z wysokością mapki? – zapytałem z nadzieją.
– Kot zostaje. Tylko niech nie zasłania legendy – rzuciła przez ramię.
🧠 Refleksja końcowa
Są bitwy, które się toczy dla idei. Są też takie, które toczy się dla świętego spokoju. A są jeszcze te, w których walczy się ze szafą, taboretem i kotem jednocześnie. I choć nie wygraliśmy zgodności z rozporządzeniem, wygraliśmy coś cenniejszego: wpis do protokołu, który trafi do legendy.
Morał? W Czajniku przestrzegamy zasad. Ale zawsze po swojemu. Bo gdzie kończy się logika, tam zaczyna się mapa ewakuacyjna z 1983.
Jak oceniasz tę historię?
Kliknij gwiazdkę i oceń Zdzicha!
Głosów: 2 · Średnia: 5
Jeszcze nikt nie zagłosował. Bądź pierwszy!