🧢 O Zdzichu
Operator. Człowiek rura. Pogromca smrodu.
Nie znajdziesz go na LinkedInie. Nie ma TikToka, Instagrama ani nawet porządnej skrzynki mailowej. Zdzichu ma tylko telefon z klapką, termos z herbatą i krzywą łopatkę do osadu, której nikt nie chce dotykać.
Zaczął pracę na oczyszczalni w latach, gdy jedyne co monitorowało ścieki, to jego nos. Dziś zna ten zakład lepiej niż rozkład przystanków do domu. Wie, kiedy pompa się buntuje, kiedy bakterie są w depresji i który zawór można kopnąć, a który kopnie z powrotem.
Codzienność?
Z rana kawa. Potem przepychacz. Potem życie. Między kratą a reaktorem biologicznym toczą się jego wewnętrzne monologi – czasem filozoficzne, czasem wulgarne, ale zawsze prawdziwe. I właśnie z nich powstaje „Dziennik Zdzicha” – niecodzienny zapis codziennych absurdów, które wydarzyły się naprawdę (albo mogłyby, gdyby ktoś je opisał).
Dlaczego pisze?
Bo nikt inny nie pisze o ludziach z oczyszczalni. O zapachu życia, który zostaje na ubraniu, nawet po dwóch praniach. O tym, że ścieki nie kłamią – zawsze pokażą, kto wrzuca wilgotne chusteczki i kto próbował spuścić panele podłogowe.
Zdzichu nie jest bohaterem. Nie wygrał konkursu na operatora roku. Ale raz uratował pijanego gołębia z osadnika i do dziś wspomina go z sentymentem.
Jeśli chcesz wiedzieć, co dzieje się po drugiej stronie kratki ściekowej – czytaj. Jeśli się boisz – też czytaj.
„Lepiej wiedzieć, co płynie pod ziemią, niż potem się zdziwić, że puka do drzwi.”
– Zdzichu