Zielona zagadka w oczyszczalni – barwnik spożywczy i uciekający wózek widłowy

Zdzichu goni wózek widłowy z kotem Felkiem i czarnym sznaucerem w oczyszczalni
0
(0)

Zdzichu prowadzi dochodzenie: zielona zagadka w oczyszczalni

Data: 28 sierpnia 2025

Poranna niespodzianka

Wiecie, jak to jest – pierwsza kawa, a ja jeszcze w półśnie, wąs lekko przekrzywiony, czapka „Czajnik” na głowie. Wchodzę na teren oczyszczalni i… zamiast zwykłego szlamu w osadnikach wtórnych, widzę fluorescencyjną zieleń. Całe baseny świecą jak neonowe akwarium. Mruknąłem do siebie: „No nie… ktoś tu wrzucił Shreka do krat”. Kot Felek, rudy jak jesienna marchewka, siedział na balustradzie i marszczył wąsik filozofa. Pies – czarny sznaucer miniaturowy – wierny i czujny jak na przedstawiciela rasy przystało, z kością w pysku tylko czekał na rozwój wydarzeń.

Śledztwo w kanałach

Operator, który zaczynał, gdy monitoringiem był tylko nos, potrafi wyczuć w ściekach drożdże z piekarni na kilometr. Tym razem zapach nie dawał wskazówek – sama barwa. Włączyłem wewnętrzny Sherlock mode. „Felciu, widzisz, co się dzieje?” – zapytałem. Felek zamruczał i bez słowa spojrzał w stronę krat, jakby chciał powiedzieć: „Przecież to nie ja”. Sznaucer machnął ogonem, ale trzymał się blisko mnie. Mimo że to pies towarzyski, potrafi w ułamku sekundy pognać za kotem – tutaj jednak trzymał instynkt na smyczy.

Spektrofotometr i plotki

Zebrałem próbki z pompowni i zapaliłem spektrofotometr. Linia absorbancji krzyczała: barwnik spożywczy! Ktoś musiał wylać tonę lukru. „Może cukiernia po weselu?” – żartowałem, ale w myślach już widziałem formularze GIOŚ. Felek westchnął. „Zdzichu, zostaw plotki, włącz pomyślunek” – jakby mruczał pod nosem. Ja natomiast w drodze między kratami a reaktorem prowadziłem swój wewnętrzny monolog – trochę filozoficzny, trochę wulgarny, zawsze prawdziwy

Kocia jazda testowa

W magazynie polielektrolitu coś błysnęło. Felek wskoczył na siedzisko elektrycznego wózka widłowego. Przycisk „jazda” był idealnie na wysokości jego ogona. Zanim zdążyłem zareagować, wózek ruszył. Kot spojrzał na mnie z tą swoją filozoficzną miną, jakby to była z góry zaplanowana lekcja logistyki. Sznaucer aż przełknął kość – praca w oczyszczalni to nie tylko biologiczny reaktor, ale i niespodziewane kursy jazdy.

Uciekająca logistyka

Zmagazynowane worki z polimerem mijały nas jak bramki na slalomie. Ja biegłem za wózkiem, czując, że zaraz wskoczę na listę startową maratonu. „Felek, hamuj!” – krzyczałem. Kot, jak to kot, nic sobie z tego nie robił. Sznaucer – czujny i pewny siebie – wybiegł z drugiej strony, by zagrodzić drogę. Gdy wózek przejeżdżał obok, chwyciłem kierownicę i z całych sił przekręciłem. Udało się zatrzymać uciekającą logistykę tuż przed paletą z butelkami polielektrolitu. Tylko ja, Felek, pies i wspomnienie o serwisowaniu hamulców.

Ujawnienie winnego

Na widłach wózka leżała paleta z beczkami, z których kapał zielony płyn. Etykieta mówiła jasno: „Fabryka Farb i Emulsji – barwnik spożywczy (zielony E-104)”. No pięknie – farbiarnia postanowiła przerzucić się na nasze reaktory. W głowie słyszałem kronikarski głos: „Zdzichu’s Diary – kolejny zapis codziennego absurdu, który mógł się wydarzyć albo się wydarzył.

Eko-wizyta w fabryce

Zadzwoniłem do fabryki. „Dzień dobry, tu oczyszczalnia. Czy przypadkiem nie zniknęły wam beczki z zielonym barwnikiem?” – zapytałem. Po drugiej stronie cisza, potem nerwowy śmiech. „Oj, sąsiad, chyba zsunęły się z rampy…” – przyznał kierownik. Wytłumaczyłem mu, że kanalizacja to nie zlew w laboratorium. Umówiliśmy się, że następnym razem zadzwonią, zanim zabarwią nam świat na neonowo. Po rozmowie Felek spojrzał na mnie z wyrzutem: „A mówiłem, że myślenie boli mniej niż sprzątanie”.

Puentą i refleksją

Historia skończyła się dobrze: udało się nam oczyścić ścieki, odzyskać beczki i nie wywrócić pół magazynu. Okazało się, że kocia „jazda próbna” uratowała sytuację, bo inaczej nikt by nie zauważył kroplącego barwnika. Sznaucer dostał nową kość, Felek – miskę rybnych przekąsek, a ja – nauczkę, że w tej robocie trzeba mieć oczy dookoła głowy. „Lepiej wiedzieć, co płynie w kanałach niż być zaskoczonym, gdy ktoś zapuka do drzwi”– jak mawiam. Do następnego razu!

¿La moraleja? Nie wlewaj do kanalizacji tego, czego sam byś nie wypił. Zamknij magazyn, zanim kot zorganizuje jazdę próbną. I miej pod ręką dobrego, czujnego psa – bo w oczyszczalni nigdy nie wiesz, czy będziesz tropił barwnik, czy gonił uciekający wózek.

💚 Podobało się? Postaw Zdzichowi kawę, żeby miał siłę gonić kolejne wózki i pisać o tym z humorem!

¿Cómo valora esta historia?

¡Haz clic en una estrella y puntúa Zdzicha!

Votos: 0 - Medio: 0

Nadie ha votado aún. ¡Sé el primero!

X
Facebook
LinkedIn
es_ESSpanish