Dziennik Zdzicha: Kot w hełmie BHP brygadzistą – absurd w oczyszczalni
Poranek w oczyszczalni
O szóstej rano, kiedy mgła jeszcze tańczyła nad reaktorami, wszedłem na halę w mojej ulubionej czapce z napisem „Czajnik” i z logo Wastewater Tales. Krępy, z wąsem jak z epoki wąsów, nastawiłem ucho na szum pomp. Przy mnie, jak zwykle, kręcił się rudy Felek w hełmie BHP, a czarny sznaucer miniaturka ciągnął za sobą jakiś tajemniczy gadżet. Zwykły dzień w oczyszczalni? Tak myślałem…
Kot brygadzistą
– Zdzichu, od dziś jestem brygadzistą – miauknął Felek, poprawiając kask i unosząc wąs z godnością. Jak nic – kot w hełmie BHP postanowił wejść w rolę kierownika zmianowego. Pochylił się nad tablicą z przepływami, wziął kredę w łapę i narysował linię życia ścieków. Zawołał: – pH trzymać na 7, turbiny czyste, a każdy pazur wyostrzyć na wypadek awarii! Pies zaszczekał potakująco, trzymając w pysku gwizdek do wzywania… ludzi.
Sznaucer i gwizdek
Mój czarny sznaucer, lojalny do bólu, uznał, że skoro kot jest brygadzistą, to on będzie ochroniarzem. Zawiązał na szyi stary pasek od filtra i nosił w pysku gwizdek z recyklingu. Za każdym razem, gdy Felek podnosił łapę, pies wydawał z siebie krótki gwizd, jakby regulował ruch na skrzyżowaniu rur. Śmiałem się pod nosem, bo w swoim życiu widziałem już ludzi prowadzących bakterie na spacer, ale kota ustawiającego psa – jeszcze nie.
Przykazania Felka
– Załoga, mam trzy zasady – kontynuował Felek, jakby cytował kodeks pracy: – Po pierwsze: nie drapiemy krat pomponów – drapiemy tylko kratofiltry. Po drugie: każda przerwa na kawę wymaga inspekcji – ja sprawdzam mleko, Zdzichu – ty kontrolujesz ciastka. Po trzecie: robimy rozruchy zgodnie z kocią intuicją, a nie instrukcją producenta. Pies zapisał to w pamięci (albo w swoim psim notatniku), a ja zastanawiałem się, jak długo ten bunt potrwa.
Kalibracja z gumową kaczką
Absurd rósł wraz z temperaturą ścieków. Felek przyniósł z szatni gumową kaczkę – mówiąc, że to nowy kalibrator przepływów. – Jeśli kaczka przepłynie osadnikiem w mniej niż minutę, zwiększamy natlenianie – rzucał mądrze. Sznaucer, ambitny jak nigdy, chciał zanurkować i śledzić kaczkę, ale zatrzymałem go, bo czekały na nas zgrzewki polimeru. – Zdzichu, mamy też test zapachu – jeśli ci łzy lecą, znaczy, że instalacja działa – dodał kot, zamykając jedno oko jak filozof.
Głos z hełmu
Punkt kulminacyjny nastąpił, gdy hełm BHP Felka zaczął zbierać fale radiowe z pobliskiej wieży GSM. – Słyszę Marsjan – zamruczał, a w słuchawkach zabrzmiał głos kontrolki od napowietrzania: „Zwiększaj obroty!”. Pies zaczął wyć do anteny, ja włączyłem wszystkie mieszadła, a gumowa kaczka wpadła w rezonans. Jeszcze chwila, a bylibyśmy w telewizji satelitarnej. Na szczęście alarm ustał, a Felek stwierdził, że to tylko audycja radiowa o rolnictwie.
Refleksja Zdzicha
Kiedy kurz (a w zasadzie para wodna) opadł, spojrzałem na Felka, na psa i na siebie w lustrze rozdzielacza. – Panie Zdzichu, na tej oczyszczalni nawet kot potrafi wprowadzać porządek – usłyszałem w głowie swój własny głos. I miałem rację: ten absurdalny dzień nauczył mnie, że czasem odrobina szaleństwa i humoru jest najlepszym katalizatorem dla pracy. Kot z hełmem BHP może być brygadzistą, pies może gwizdać, a ja – technik z wąsem – mogę po prostu śmiać się z tego wszystkiego i dalej dbać o to, by nasza oczyszczalnia funkcjonowała jak należy.
The moral? Nawet w najbardziej technicznym świecie warto pozwolić sobie na absurd i uśmiech. Bo może się okazać, że kot filozof w hełmie BHP lepiej zna przepisy BHP niż niejedna komisja, a czarny sznaucer z gwizdkiem przywróci porządek tam, gdzie ludziom brakuje wyobraźni.
How do you rate this story?
Click the star and rate Zdzichu!
Votes: 2 · Average: 5
No one has voted yet. Be the first!